Nie ma mnie dla nikogo
Nie ma mnie dla nikogo.... Mmmmhhhhmmm... Nie ma mnie dla nikogo...
Znacie ten tekst? To polski zespół hip-hopowy. Już dawno przestał nim być, jeden z nich skończył radykalnie ze sobą. Szkoda, ale tak bywa. Dzisiaj i ja tak się czuję. Jakbym była nieobecna dla nikogo. Jakbym miała ze sobą skończyć. Od szczęścia do samobójstwa bardzo krótka droga. Szczególnie, gdy najbliższy zawodzą. Całę zaufanie, które z nich pokłądałeś, nagle sypie się jak domek z kart. To są cieżkie chwile. Znaczy, jest mi teraz ciężko. Czuję się jakbym stała nad przepaścią albo na tamie takiej Soliny i miała skoczyć. Ale nei w tę stronę, gdzie Solina jest parę metrów niżej. W tę, gdzie ona została ucięta, a do jej tafli jest jakiś wieżowiec wysokości w odległości. Nagle wszystko przestaje być istotne, nagle wszystko jest nieważne. Nic. Pustka. Tylko wódka szumi w głowie i pozwala się wyciszyć, uspokoić... Wiem, to złudne uczucie,minie wódka, a reszta powróci. Ale w tej chwili to nie jest istotne, nie dla mnie. Nie chcę czuć ,myśleć, wiedzieć, planować, być odpowiedzialna, być konsekwentna, niezawdona. Chcę płakać. Chcę się wypłakać, wyrazić swój niepokój, swoje obawy, ale nie mam komu. Nikt nie słucha, bo nikogo nie ma. Jestem ja, sama, nikt więcej. I moje myśli, z których nic nie wynika. Droga w poedynkę jest niełatwa. W sumie nie wiem, czym jest, nigdy jej nie doświadczyłam. Ale czy chcę? Nie. Zdecydowanie nie. Czy muszę? Zależy kto przymusza. Sytuacja? Niezrozumienie małżeńskie? Różnica poglądów, jak to szumnie jest obecnie nazywane z przypadku rozwodów? Być może. Nie wiem, sprawy są zawiłe, jeszcze się nie rozpoczęłu ,ani tym badziej nie skończyły. Nie wiem, nie wiem...
Dodaj komentarz